Polskie Porozumienie Kynologiczne dało się poznać jako organizacja próbująca wywrzeć naciski na polityków obozu władzy. Rządzący jednak są średnio skorzy do współpracy na płaszczyźnie likwidacji schronisk, a co za tym idzie – zjawiska bezdomności psów, potęgowanego jedynie przez działalność pseudoprzyjaciół zwierząt.
Schroniska w Polsce trzymają się mocno – co roku samorządy zasilają ich budżet o, w przybliżeniu, ćwierć miliarda złotych. Powoduje to naturalnie, że trzymanie bezdomnych psów w klatkach stanowi najzwyczajniej w świecie złoty interes. To żerowanie na ludzkiej naiwności, rzecz jasna kosztem samych zwierzaków.
– Boksujemy się bardzo mocno z lobby, które pompuje sobie rocznie 250-280 mln zł. To są olbrzymie pieniądze. Ludzie myślą, że schronisko chroni. Nie, nie, absolutnie, schronisko jest miejscem, gdzie tylko przetrzymuje się zwierzęta. Jakie jest rozwiązanie? Napisanie nowej ustawy, żeby nie mieszać w UOOZ (ustawa o ochronie zwierząt – przyp. red.). Tego się wszyscy politycy boją, i ci z prawej, i ci z lewej.
– mówi w rozmowie z portalem napsitemat.pl Piotr Kłosiński, szef Polskiego Porozumienia Kynologicznego.
Kłosiński nie pozostawia złudzeń. Otóż lobby stojące za schroniskami dysponuje potężną siłą. Na tyle dużą, że nawet partia rządząca obawia się zdecydowanych działań.
Polskie Porozumienie Kynologiczne i ustawa dla psów
Piotr Kłosiński proponuje, aby w ustawie przeciwdziałającej bezdomności zwierząt znalazły się m.in. obowiązkowa kastracja i sterylizacja. Jeżeli właściciel czworonoga uchylałby się od obowiązku, wówczas zapłaciłby karę. Nic bowiem nie działa na wyobraźnię tak jak odczuwalna strata na koncie bankowym.
– Przy okazji, ograniczając populację zwierząt rasowych, minimalizujemy populację zwierząt nierasowych, które mamy przy domach, w schroniskach i w wielu innych miejscach. Jeżeli je wysterylizujemy i wykastrujemy, one się po prostu na nowo nie rozmnożą. To tak proste, nie wiem, kto tego nie mógł zrozumieć. Myślę, że w części tych organizacji po prostu ktoś nie chce tego zrozumieć
– proponuje szef Polskiego Porozumienia Kynologicznego.
Niestety poza PPK nikomu tak naprawdę nie zależy na tym, aby szerokie zjawisko bezdomności psów w ogóle w cywilizowany sposób rozwiązać.
– Zainteresowanie budzi się w momencie kampanii wyborczej. Wiozą wtedy karmę do schroniska, kupią np. dwa worki. I tyle. Na palcach jednej ręki mógłbym wyliczyć polityków z prawej czy z lewej strony, którzy w ogóle rozumieją ten problem i chcieliby się zaangażować w jakieś przedsięwzięcia czy rozwiązania systemowe
– gorzko konstatuje ekspert.
Nie schroniska, a edukacja
– Jak to się mówi, sztuką jest gonić króliczka, a nie go złapać. Ale jeśli mówimy o pewnych rozwiązaniach, to uważam, że jednak trzeba go złapać. I to był następny pomysł: stworzenie funduszu do walki z bezdomnością zwierząt, na który łożyliby hodowcy psów i kotów. W grę wchodziłyby drobne sumy, ale przy tak dużej populacji zwierząt te drobne sumy naprawdę mogłyby zrobić kawał dobrej roboty. Te pieniądze zostałyby przeznaczone tylko i wyłącznie na czipowanie, sterylizację i kastrację, a nie np. na wybudowanie schroniska, bo nam następne schroniska są niepotrzebne. Proste i genialne.
– dodaje twarz prozwierzęcej kampanii walki z bezdomnością.
Jak zauważa Kłosiński, rewolucja ma szansę nastąpić. Realny termin? Około 10 lat. Tyle mniej więcej czasu zajmie praca u podstaw i uświadamianie społeczeństwa, od najmłodszych poczynając.
– Niestety, potrzeba około 5-10 lat, żeby problem całkiem przestał istnieć lub był na etapie marginalnym. W Polsce niestety różnym organizacjom nie jest to na rękę. Nie chcą się pozbyć tego problemu, bo zarabiają na nim. Przykładem są choćby zbiórki na porzucone, bezdomne zwierzęta. Ale oczywiście jest gro organizacji, które na tym nie zarabiają i uważają jak my, że trzeba wdrożyć rozwiązania systemowe. My postawiliśmy sobie za cel 10 lat, licząc od wprowadzenia, łącznie z powołaniem wspomnianego funduszu. Może nie da się go powołać ministerialnie, ale wtedy powoła go Polska Rada Kynologiczna. Wówczas przy odpowiednim budżecie jesteśmy w stanie ten problem populacyjny rozwiązać w ciągu 5 lat.
– mówi szef PPK.
Pierwsze kroki na drodze likwidacji problemu bezdomnych zwierząt organizacja już poczyniła. Przed dwoma tygodniami premierę miała darmowa aplikacja na smartfony “Zdrowe Rasowe”. Adresowana zarówno do dzieci, jak i dorosłych stanowi próbę dotarcia pod strzechy z podstawową wiedzą na temat hodowli oraz właściwej opieki nad psami czy kotami.
– Powstała też koalicja do zwalczania bezdomności zwierząt, znajdują się tam m.in. Safe Animal i Polska Rada Kynologiczna. Jest wiele organizacji, które posiadają wspólny cel. I tu nie chodzi o pieniądze, bo trzeba wydać, żeby móc coś zrobić. Zarzucano nam, że chcemy zarabiać kasę, ale to nie jest tak do końca, bo my wiele rzeczy musimy zrobić, wiele pieniędzy włożyć najpierw, żeby móc hodować zdrowe zwierzęta
– dodaje Piotr Kłosiński.
Co z ZKwP?
Nie od dziś wiadomo, że Polskie Porozumienie Kynologiczne (PPK) i Związek Kynologiczny w Polsce (ZKwP) mają na pieńku. ZKwP jest powszechnie krytykowany; przed dekadą Kłosiński był członkiem organizacji. Już wtedy jednak Związek nie rokował nadziei na poprawę. Zarzucano mu (i zarzuca nadal) posiadanie przestarzałych struktur, słabą komunikację z hodowcami oraz brak centralnej bazy współpracowników. Również na płaszczyźnie walki z bezdomnością psów ZKwP nie jest sojusznikiem, na którym można byłoby polegać.
– Oni chcą uciec od tematu. Uważają, że to nie są ich psy, bo nie są rasowe, To jest największy możliwy strzał w kolano, bo jeśli kochamy psy, to kochajmy je wszystkie. Oczywiście dzielmy je na rasowe i nie, na białe, czarne, małe i duże, ale dbajmy o populację wszystkich. Uciekanie od tego jest słabym chwytem marketingowym. Wszystkie organizacje powinny mówić jednym głosem, wtedy nasza skuteczność byłaby większa
– wyczerpuje temat Piotr Kłosiński.
Źródło: napsitemat.pl, zdrowerasowe.pl